Grzesiek Rogowski

sty 092006
 

Tego jeszcze nie było! Blisko 20 uczestniczek i uczestników V Spotkania Telemarkowego w Wierchomli (6-8 styczeń 2006). Do boomu telemarkowego to jeszcze daleko, ale widać wyraźny wzrost – blisko dwukrotny – w porównaniu z poprzednimi latami. Dziękujemy wszystkim uczestnikom za wspaniałą atmosferę do jakiej się wszyscy osobiście przyczynili w ciągu tych kilku dni.

Poniżej zamieszczamy kilka zdjęć z wycieczki w sobotę (Wierchomla->Runek->Hala Łabowska->Wierchomla) i z niedzieli (jazda poza trasami w okolicy ośrodka). Zdjęcia są autorstwa  Artura Hojdy, Piotrka Kieracińskiego, Mirka Machulaka i Leszka Witta i Grześka Rogowskiego. Wszystkim autorom dziękujemy za udostępnienie zdjęć.

 

gru 092005
 

Po Świętach Bożego Narodzenia 2005 wybraliśmy się na krótką wycieczkę ze Szczawnicy do Jaworek via Durbaszka. Dwóch kolegów – Marcin i Mariusz – byli na sprzęcie turowym, my zaś, a jakby inaczej, na szpeju telemarkowym. Trasa jestw zasadzie rekreacyjna, zwłaszcza gdy wyjedzie się w Szczawnicy krzesełkiem na Palenicę. Stamtąd jest kilka łagodnych podejść i zjazdów do Durbaszki a potem w dół do Jaworek. Przy ładnej pogodzie trasa jest bardzo malownicza z pięknymi widokami na Beskid Sądecki, Pieniny, no i Tatry. Nam pogoda jednak niezbyt dopisywała, lecz dla miłośników przygody nie jest to przeszkoda :) Wszystko szło gładko i przyjemnie aż do momentu, gdy w godzinach popołudniowych nadciągnęła lekka odwilż. Śnieg stał się ciężki i wyjątkowo lepki. Pod nartami zaczęły się robić monstrualne „gule” śniegowe i po przejściu kilkuset metrów człowiek miał już dość, zwłaszcza gdy okazało się, że również w dół stoku również trzeba było schodzić a nie zjeżdzać. A my ku swej własnej zgubie nie wzięliśmy smarów do jazdy! Po kilku kwadransach bólu dotraliśmy do schroniska i tam poratowano nas świeczką, która umożliwiła nam zjazd do Jaworek. W zasadzie zbędnym jest dodanie, że sprzęt telemarkowy kolejny raz udowodnił swoją wyższość nad czymkolwiek innym ;)

 

lut 092005
 

W dniach 25-27.02.2005 r. w ośrodku narciarskim Jasna na Słowacji, odbyły się zawody freeride’owe zaliczane do cyklu najbardziej prestiżowej imprezy na świecie w tej dyscyplinie – Red Bull Snow Thirll. Sa to zawody gat. Freeski Big Mountain, polegjące na tym, że zawodnik pokonuje wybraną drogę zjazdu, biegnacą często przez kuluary, strome zbocza, nawisy, do tego w cenie sa także skoki z klifów, etc,. …Wszystko po to by wywrzeć jak najlepsze wrażenie na sędziach, którzy oceniają agresywność jazdy z jaką zawodnik pokonuje wybraną trasę (najlepiej nie zwalniając – co mogłoby świadczyć o chwilach wahania), jej trudność, panowanie na nartami (nie mowy o żadnych upadkach) i oczywiście skoki z nawisów i skał (im wyższe i bardziej przerażające tym lepiej).

Polskę w tych zawodach (godnie) reprezentowali Magadalena Derezińska (www.galuszka.com.pl), Piotr Gąsiorowski (Rossignol/Quiksilver,Garmont) oraz Paweł Górniak (Rossignol/Quiksilver) pokazując świetne przygotowanie, niebywała odwagę, a także niezłomną wolę walki.

Piotr Gąsiorowski był pierwszym zawodnikiem, który wystartował tego dnia – do tego jako jedyny uczestnik startował na sprzęcie do telemarku, także jako jedyny wykonał trick w czasie skoku – front flip z nawisu snieznego – którego ustał! Wywołując fale uwielbienia i entuzjazmu wsród pozostałych uczestników i sędziów (1:0 telemark vs alpine ski?)… Wydawało się, że miejsce w finale jest w zasięgu jego ręki, niestety…. chwilę wcześniej, jeszcze przy starcie wpadł w amok, co sprawiło, że jechał na oślep, raz po raz tracąc panowanie nad nartami, w końcu zdezorientowany – siadł swoimi szanownymi czterema literami w puszysty śnieg i „przesaneczkował” ok. 2m. Gdy się ocknął i powtórnie kontynuował swój zjazd było już za późno; sędziowie odjęli punkty. Tym samym Piotrek zajął 26 miejsce.

Zdjęcie: Copyright Tomáš Matwikow – FreeSkiing.cz (.sk)

Magdalena Derezińska -jedyna kobieta w polskiej reprezentacji, także jedna z niewielu, która zdecydowała się wziąć udział w takich zawodach. Redbull Snow Thrill Qualification 2005, był pierwszym tak poważnym freeride’owym debiutem. Do tej pory Magda startowała (z resztą z dużym powodzeniem) w zawodach skialipnistycznych wynosząc z tamtąd spore doświadczenie w jezdzie poza trasami, co na pewno pomogło jej podczas opisanych zawodów. Magda zjechała ładną kombinacją żlebów, by w końcu zrobić potężną „kreskę” w stromym kuluarze – w ten sposób (ani jedenego skrętu), z dużą predkoscią dojechała do samej mety. Pomimo dobrego stylu i czasu w jakim Magda pokonała swoja trasę, została sklasyfikowana dopiero na szóstym miejscu.

Paweł Górniak – od początku był typowany jako najpewniejszy zawodnik w polskiej ekipie, niestety sprawił wszytskim niespodziankę. Zjechał zdecydowanie poniżej swoich sporych umiejętnosci. Sam mówił, ze nie ma pojecia dlaczego tak się stało, nie mniej jednak znając potencjał i odwagę Pawła możemy się jeszcze spodziewać dobrych startów w zawodach i wielu akcji poza nimi.

Zawodnicy pragną podziękować za nieocenioną pomoc swoim sponsorom , bez których udział w zawodach RedBull Snow Thrill Jasna 2005 Qualification nie byłby możliwy. Są nimi:
ROSSIGNOL, GARMONT, QUIKSILVER, GAŁUSZKA -PIEKARNIA PAROWA
oraz
SKODA AUTO
AUTOREMO

sty 092005
 

A oto relacja z VI Telemark Party w Martinskich Holach w wykonaniu Pika okraszona zdjęciami i filmikami:

W niedzielę 23 stycznia okrutnymi „przebojami” z wyjazdem samochodów z zasypanego parkingu na Martinskich Holach zakończyła się VI edycja Telemark Party. Nasza grupę reprezentowali: Sebastian Skoczypiec z żoną Basia; Rogowscy Bros z żonami Łucją i Kasia oraz trzema innymi osobami towarzyszącymi (z rodziny); Piotr „Junior” („Absolwent”) Gąsiorowski z kolegą; niżej podpisany z żoną Jolą i córką Justynką. W sumie silna ekipa, ale tylko 5 osób jeżdżących telemarkiem….

Warunki śniegowe na Martinskich Holach były znakomite: dużo śniegu i ani śladu lodu. W piątek i sobotę trasa czerwona (ta po prawej stronie patrząc z dołu) nie była ratrakowana i można było zjeżdżać w 40 centymetrowym świeżutkim puchu – miodzio! Przez cały czas można było jeździć w puchu lasem. Z obu tych możliwości korzystaliśmy. Pogoda była wybitnie wysokogórska: mróz, chmury, wiatr i śnieg. Nie przeszkadzało nam to jeździć, tylko rozgrzewaczy trzeba było stosować trochę więcej niż zwykle – korzystaliśmy obficie, bo nie były drogie. Sebastian i ja zakupiliśmy na okoliczność tej ekstremalnej pogody kominiarki (sprawdzały się! polecamy!).

W piątek wieczorem w trakcie prezentacji filmów z poprzedniej edycji Telemark Party i Telemark Setkanie oraz Telemark Rallye – filmy znakomite; cieszyły się zainteresowaniem i powodzeniem nawet u Justynki (najbardziej podobały się jej licznie uwiecznione sekwencje upadków i koziołkowania w śniegu z uczepionymi nartami) – sympatyczna „Śnieguliczka” (czyli … Gandhi) serwował(a) napitek z drewna.

W sobotę były zawody. Tuz po nich Piotr Junior Gąsiorowski wykonał front flipa (o ile nie mylę nazwy), uwiecznionego na filmie przez Grześka Rogowskiego. Po jazdach były jeszcze zabawy przy wyciągu, m.in. zimny szaszłyk z kolejki… Wieczorem tańce przy znakomitej, niezrównanej jak zwykle – Sherpa Band (poszliśmy spać wcześnie, niestety… Ale wstyd!). Zakwaterowanie w Chacie Martinske Hole – zeszłoroczny hotel był bardziej komfortowy, ale nie było źle: spod samej chaty można było na nartach zjechać do wyciągu, a potem z trasy pod same drzwi chaty (ogromna zaleta). W sumie super! Przy najbliższej okazji zaprezentujemy pamiątkowe pomarańczowe (jakie mogły być w tym roku?) koszulki z Telemark Party 2005. Kto nie był niech żałuje i szykuje się na przyszły rok.

Omawialiśmy w tzw. gronie odwieczną kwestię tzw. polskiego spotkania telemarkowgo. Najwięcej zapału – zapału neofity, dodam – wykazywali Sebastian (jeszcze go życie nie „uziemiło”). Doszliśmy do „odkrywczej” konkluzji, powtarzanej wcześniej przy rożnych okazjach, ze należy termin ustalić ze sporym wyprzedzeniem, czyli jesienią. Rog. Bros. wiążą ogromne nadzieje na rozwój tej pięknej formy narciarstwa z osobą Piotrka Kapustianyka, który zorganizował pierwsza w (wolnej) Polsce wypożyczalnię sprzętu tele i ma szanse być pierwszym licencjonowanym instruktorem telemarku – szczerze życzę! A Kolegom (i jednej – dotychczas chyba tylko – Koleżance) czytaczom życzę zdrowych kolan.

Autor: Piotr Kieraciński

 

 

sty 092004
 

W ostatni weekend na Martinskich Holach w Małej Fatrze odbyła się 5. edycja Telemark Party. Impreza zgromadziła dość liczną (była to bodaj najliczniejsza z dotychczasowych imprez tego typu w Słowacji i zapewne w Czechach) grupę telemarkerów i sympatyków telemarku, a naszą polską grupę telemarkową reprezentowali Grzesiek i Wojtek Rogowscy z żonami, Piotrek „Junior” Gąsiorowski (który wraz z kolegami z Norwegii pojawił się na zawodach w sobotę) i ja (z rodziną).

Mieliśmy do dyspozycji kilka ładnych, dobrze przygotowanych tras i wyciągi bez kolejek (niestety, czynne tylko do 15.30), dość wygodny hotel, niezłe jedzenie. Śniegi były znakomite, pogoda też – mróz. Z górnych stacji wyciągów rozciągały się wspaniałe widoki na obie Fatry, Tatry Wysokie i Niskie i wiele innych pasm górskich. Na stokach wyróżniała się grupa jeżdżących telemarkiem – było nas sporo i tych jeżdżących znakomicie, średniaków, jak i początkujących, którzy mogli uczestniczyć w kursach telemarku, prowadzonych przez kolegów z Czech i Słowacji oraz Arno Kleina z Austrii. Można było wypożyczyć sprzęt. Było też trochę okazji, żeby zobaczyć, a czasami wypróbować, sprzęt kolegów. Pojawił się m.in. gość na legendarnych Karhu Jak (i Linkenach). Warmpeace z Pragi przywiózł trochę fajnych ciuchów własnej produkcji, zwłaszcza bardzo dobrze skrojonych kurtek Goretexowych, które sprzedawano 25 proc. taniej niz normalnie (a już znacznie taniej niż podobne firmy North Face, które zapewne nie różnią się jakością).

Chociaż jazdy kończyły się o 15.30, wieczorem było co robić. W piątek były: impreza na dworze, czyli ognisko z herbatką, ciasteczkami (i alkoholami, ale to już za dodatkowe pieniądze), zawody w jeździe dwóch narciarzy na jednych nartach – naszą grupę reprezentowali w nich Bracia Rogowscy, a potem – juz w hotelu – filmy telemarkowe: produkcja słowacka (film z ubiegłorocznej Telemark Rallye) oraz Unparalleled III. W sobotni wieczór odbyło się dość interesujące spotkanie z Arno Kleinem z Austrii, który prezentował historię technik i wiązań narciarskich. Była to bardzo uporządkowana i pouczająca prelekcja, w której Arno pokazał różnice między różnymi technikami skrętnymi, a zakończył tezą, że różne techniki się zmieniały, a telemark był, jest i będzie wciąż wśród nich obecny. Prelegent pokazał bardzo zabawne modele narciarzy, które same zjeżdżały – jeden carvingiem, a drugi telemarkiem – po trasie z deski pokrytej dywanikiem. Arno prezentował też dwa stare filmy o narciarstwie. Oczywiście kulminacyjnym punktem programu była potańcówka przy wtórze rewelacyjnego Sherpa Band.

Oprócz wspomnianych już piątkowych wieczornych zawodów, w sobotę odbył się Telemark Cross, w którym Polskę reprezentował Piotrek Junior Gąsiorowski. Potem wraz z kolegami z Norwegii na trasie – a właściwie na skoczniach – zawodów zaprezentowali skoki z obrotami i saltami. W niedzielę przed południem odbyła się parada telemarkowa w tradycyjnych strojach. Prowadzili ja koledzy z Czech, ze szkoły narciarskiej w Rokytnicach: najpierw zabawna rozgrzewka, potem zjazd trasa w różnych konfiguracjach: „wężykiem” z kijami i bez, parami „łączonymi” (za pomocą kijków narciarskich), parami szybkimi skrętami, itp. Kostiumy to już nie były tylko stroje „z epoki”, ale kostiumy z balu przebierańców: był zatem Janosik (Peter Kollar) i hrabia w smokingu i cylindrze (Dodo Slezak), wikingowie (jacyś ludzie na sprzęcie turowym), tyrolczyk, „military squad”, itp. Była niezła zabawa, która zwróciła uwagę wszystkich jeżdżących na stoku. Coraz większa grupa ludzi dysponuje starym sprzętem.

Organizatorzy – Słowacki Klub Telemarkowy, a głównie Peter Kollar i Evka Zilinska – spisali się znakomicie. Tym razem nie było żadnych niedomówień w sprawie programu. Każdy uczestnik otrzymał program na eleganckich kartach uczestnictwa. Organizatorzy przygotowali też drobne upominki dla uczestników, w tym pamiątkowe czapeczki z polaru. Przede wszystkim zapewnili duże zniżki na noclegi (40 proc.) i skipasy (30 proc.). W hotelu była całkiem dobra kuchnia. Można było (za dodatkową opłatą) skorzystać z basenu, sauny, gabinetu odnowy biologicznej.

Autor: Piotr Kieraciński

 

 

mar 172002
 

Uprawianie turystyki zimowej, a zwłaszcza narciarskiej w wysokich górach nieuchronnie wiąże się z zagrożeniem lawinowym. Lawiny zawsze schodziły i będą schodzić w górach. Należy jednak pamiętać, że większość ofiar lawin jest jednocześnie ich sprawcami. Dzięki odrobinie wiedzy i zdrowego rozsądku można zminimalizować ryzyko stania się kolejną ofiarą lawiny.

 

1. Podstawowe zasady

Podstawowe zasady poruszania się w terenie i warunkach zagrożonych zejściem lawiny:

  • Nie idź w góry sam – gdy znajdziesz się pod lawiną nikt nawet nie wezwie pomocy, nie mówiąc o wskazaniu prawdopodobnego miejsca w którym się znajdujesz.
  • Po zboczach zagrożonych lawiną należy przejeżdżać pojedynczo (tak aby w razie lawiny ewentualnie tylko jedna osoba została porwana), pozostali narciarze powinni obserwować jadącego, aby po zejściu lawiny szybko zlokalizować poszkodowanego.
  • Dobrze jest posiadać sprzęt do ratownictwa lawinowego (łopaty, sondy, nadajniki lawinowe) i umieć z niego korzystać.
  • Strzeż się stoków osłoniętych od wiatru (stoków zawietrznych), gdyż na ich graniach może gromadzić się nawiany śnieg, który może zsunąć się w postaci lawiny. W warunkach zagrożenia lawinowego unikaj pułapek terenowych (żleby, wąwozy).
  • Przed zjazdem zawsze rozważ konsekwencje ewentualnego osunięcia się śniegu w tym miejscu.
  • Kiedy to możliwe korzystaj z lokalnych Ąródeł informacji: stopień zagrożenia lawinowego, ilość opadów w ostatnich dniach, lokalizacja lawiniastych zboczy itp.

Jednym z podstawowych czynników wpływających na zagrożenie lawinowe jest ilość opadów śniegu. Warto pamiętać, że opad śniegu w granicach 20-40 cm oznacza już znaczne zagrożenie lawinowe (3) (patrz stopnie zagrożenia lawinowego). Opad śniegu 40-70 cm powoduje, że pokrywa śnieżna może być słabo związana i lawiny mogą schodzić pod małym obciążeniem lub samorzutnie (4).

 

2. Rozpoznawanie terenu lawiniastego

Prawdopodobieństwo zejścia lawiny zależy nie tylko od panujących warunków śniegowych (stabilności pokrywy śnieżnej), ale także od charakterystyki terenu.

Nachylenie zbocza

Większość dużych lawin powstaje na stokach o nachyleniu 30-45 stopni. Statystycznie najbardziej niebezpiecznymi są zbocza o nachyleniu 35-40 stopni. Bardzo strome stoki zazwyczaj nie stanowią dużego zagrożenia, gdyż śnieg nie gromadzi się na nich w dużych ilościach na skutek systematycznego zsuwania się pod własnym ciężarem.

Zazwyczaj lawiny nie schodzą ze zboczy o nachyleniu poniżej 30 stopni. Pomimo tego warto zachować ostrożność, gdyż lawina może powstać na stromym zboczu znajdującym się powyżej i osiągnąć pozornie bezpieczny teren.

Warto nauczyć się oceniać nachylenie zbocza, po którym przyjdzie nam się poruszać. Niektóre modele kompasów posiadają proste urządzenie (rodzaj poziomicy) umożliwiające określenie nachylenia stoku – wystarczy położyć kijek na zboczu i wyznaczyć kąt pod jakim nachylony jest do poziomu.

Ukształtowanie terenu

Wszelkiego typu żleby, rynny, kotły są miejscami o zwiększonym zagrożeniu lawinowym zwłaszcza, gdy u ich szczytu znajdują się nawisy śnieżne. Lasy są nieco bezpieczniejsze, jeśli idzie o jazdę na nartach i związane z tym zagrożenie lawinowe. Jednak eksperci apelują o ostrożność również w lesie – jeśli las jest dostatecznie rzadki, aby można było zjechać w nim na nartach, to jest na tyle rzadki, żeby mogła przez niego przejść lawina.

Stoki osłonięte od wiatru (stoki zawietrzne) mogą posiadać śnieg zgromadzony na grani (nawiany z przeciwnej strony). Ten nawiany śnieg bardzo często staje się przyczyną niebezpiecznych lawin. Dlatego też należy unikać tego typu terenu. Zagrożenie lawinowe można oszacować znając przeważające kierunki wiatrów w okolicy oraz obserwując akutalny wiatr i kierunek nawiewania śniegu.

Żleby i wąwozy określa się bardzo często mianem pułapek terenowych. Lawina schodząca nawet z małego bocznego żlebu w wąwozie może złapać narciarza w potrzasku bez możliwości ucieczki. Podobna sytuacja może się zdarzyć, gdy narciarz zjeżdza w dużym żlebie. Generalnie należy unikać pułapek terenowych zawsze, gdy istnieje duże zagrożenie lawinowe.

Ślady działalności lawinowej

Lawiny wciąż schodzą w tych samych miejscach – na dobrych mapach Tatr takie stoki są zaznaczone. Warto krytycznie przyglądać się otaczającemu terenowi: „przecinka” w lesie może świadczyć o tym, że jest to miejsce w którym często schodzą lawiny, podobnie jak połamane drzewa, gałęzie, czy też rumowiska śnieżne u stóp zbocza. Jednak brak tych znaków nie świadczy o bezpieczeństwie tego terenu!

 

3. Stopnie zagrożenia lawinowego

Polskie służby ratownictwa górskiego (TOPR i GOPR) posługują się międzynarodową 5-cio stopniowa skalą określania zagrożenia lawinowego. Wychodząc w góry zawsze warto jest zapoznać się z aktualnym stopniem zagrożenia w rejonie, w którym zamierzamy się poruszać.

Stopień zagrożenia Stabilność pokrywy śniegowej Prawdopodobieństwo zejścia lawiny Zalecenia dla ruchu osób
1 mały (nieznaczny) pokrywa śniegowa jest na ogół utrwalona i stabilna (związana) wyzwolenie lawiny jest możliwe na bardzo niewielu skrajnie stromych stokach, tylko przy dodatkowym dużym obciążeniu na ogół bezpieczne warunki dla wędrówek
2 umiarkowany pokrywa śniegowa jest tylko na niektórych bardziej stromych stokach umiarkowanie stabilna, na ogół jednak wystarczająco utrwalona wyzwolenie lawiny możliwe przede wszystkim na określonych bardziej stromych stokach, tylko przy dodatkowym dużym obciążeniu; nie należy się spodziewać samorzutnego schodzenia większych lawin korzystne warunki dla wędrówek pod warunkiem uwzględnienia lokalnych rejonów zagrożeń; należy zwiększyć ostrożność przy pokonywaniu stoków zawietrznych i przełęczy
3 znaczny na wielu stromych stokach pokrywa śniegowa jest utrwalona tylko umiarkowanie lub słabo wyzwolenie lawiny jest prawdopodobne już przy małym obciążeniu dodatkowym przede wszystkim na określonych stromych stokach; od przypadku do przypadku możliwe jest samorzutne schodzenie średnich bądź także pojedynczych dużych lawin obszar możliwości poruszania się zostaje ograniczony rejonami zagrożeń; uprawianie turystyki wymaga dużego doświadczenia: należy zachować szczególną ostrożność na stokach z nawianym śniegiem, bezwzględnie omijać strome stoki zawietrzne
4 duży pokrywa śniegowa jest słabo utrwalona na większości stromych stoków wyzwolenie lawin jest prawdopodobne już przy małym obciążeniu dodatkowym na większości stromych stoków; od przypadku do przypadku możliwe jest samorzutne schodzenie wielu średnich rozmiarów lawin, niejednokrotnie również dużych lawin obszar możliwości poruszania się ulega bardzo znacznemu ograniczeniu poruszanie się wymaga dużej zdolności do lawinoznawczej oceny sytuacji; można poruszać się tylko po bezpiecznych trasach z zachowaniem wszelkich środków ostrożności i bezpieczeństwa
5 bardzo duży pokrywa śniegowa jest na rozległym obszarze słabo utrwalona i w znacznym stopniu chwiejna należy spodziewać się samorzutnego schodzenia wielu dużych lawin, także na terenach o umiarkowanej stromiźnie poruszanie się jest na ogół niemożliwe i mocno odradzane

Zdjęcia pochodzą ze serwisu: www.avalanche.org

Autor: Wojciech Rogowski

mar 072002
 

Autor: Paul Parker
Wydawnictwo: The Mountaineers Books

Autor recenzji: Michał Bluj

Książka „Free-Heel Skiing” Paula Parkera jest często nazywana „biblią telemarku” i zapewne na to miano zasługuje. Zawiera komplet wiedzy na temat telemarku(*), począwszy od jego historii, przez omówienie sprzętu a skończywszy na technice zjazdu. Jej trzecie wydanie zawiera zaktualizowane informacje na temat sprzętu (tu zmiany zachodzą bardzo szybko) i techniki (nowy ekwipunek to nowe możliwości).

Układ książki jest tradycyjny. Otwiera ją rozdział wstępny w którym autor przedstawia pokrótce historię telemarku oraz omawia sprzęt. W kolejnych rozdziałach znajdujemy metodyczny wyklad techniki zjazdu, od umiejętności podstawowych takich jak pozycja na nartach, zjazdy trawersami, poprzez podstawowe skręty do jazdy w różnych warunkach terenowych i śniegowych. Omawiane w tekście ewolucje ilustrowane są rysunkami pokazującymi sekwencyjnie ruch narciarza podczas ich wykonywania. Autor stara się omawiane przez siebie elementy techniki przybliżyć przez odwoływanie się do przemawiających do wyobraĽni obrazów, co pozwala lepiej zrozumieć istotę danego ruchu. Jednak dla początkujących narciarzy może się to okazać niewystarczające. Tu zapewne pomocna będzie książeczka „Allen & Mike’s really cool Telemark Tips” opisana przez Marcina Eckerta (lub jeszcze lepiej doświadczony kolega czy instruktor).

W sumie dość suchy opis techniki jest urozmaicony krótkimi opowiadaniami-wspomnieniami autora, których treść nawiązuje od omawianych właśnie zagadnień. Doodatkowo treść wzbogacają ciekawe zdjęcia.

O wartości merytorycznej książki świadczy fakt, że autor nie zasklepia się w tradycyjnej technice norweskiej wymyślonej przed zgórą 100-u laty, lecz jako praktyk podpowiada rozwiązania wzięte z narciarstwa alpejskiego również tego nowoczesnego. Dzięki temu technika a la Paul Parker nie jest jakąś historyczną ciekawostką, ale techniką nowoczesną łaczacą elegancję „zakrętu z przyklękiem” z dynamiką na którą pozwala kosmiczna technologia współczesnego sprzętu narciarskiego.

Książka Paula Parkera jest do kupienia m.in. w Amazon.com

(*) Przyjęło się nazywać telemarkiem ogół technik stosowanych przy zjeĽdzie na nartach w wiązaniach z wolną piętą zarówno tych bazujacych na skręcie telemark (norweskim) jak i na skręcie równoległym (alpejskim). Parker uważa takie nazewnictwo za mylące i rozróżnia między telemarkiem a narciarstwem z wolną piętą (ang. free-heel skiing). Po polsku nazwa „narciarstwo z wolną piętą” jest conajmniej niewygodna w użyciu, więc raczej nie wyprze pojęcia telemark w jego ogólnym znaczeniu.

 

gru 092001
 

W dniach 27-30 grudnia 2001 odbyła się w Suchej Dolinie koło Piwnicznej impreza, która w pierwotnym zamierzeniu miała być małą szkółką telemarkową, a dość nieoczekiwanie stała się największym zlotem polskich telemarkowców (o większej imprezie telemarkowej w Polsce w każdym razie nie słyszeliśmy). Nie chcę nikogo epatować liczbami, ale uczestników było w sumie sześciu ;-) Warunki narciarskie były przez cały czas doskonałe, więc w ciągu tych kilku dni wykonano niezliczoną ilość przyklęków (zwanych również „przykucami”), zarówno tych głębszych, jak i płytszych.

Nasza grupa wywoływała spore zainteresowanie na stoku – jednego lub dwóch facetów z „połamanymi” wiązaniami można uznać za fatamorganę lub inną przejściową anomalię, jednak tak liczna grupa nie jest możliwa do zignorowania. Fakt ten był z pewnością jedną z przyczyn okrzyków takich jak „Norwegowie !!!” (wzięliśmy to za komplement :) )

Każde takie spotkanie jest wspaniałą okazją do wymiany doświadczeń i zapoznania się ze sprzętem używanym przez innych telemanów. W naszej grupie dominowały plastikowe buty i wiązania z kablem. Jedynie Piotrek Kieraciński śmiało zapodawał na sprzęcie śladowym. Można też było się pochwalić własnymi patentami takimi jak podpiętki własnoręcznie wykonane z drutu elektrodowego, czy też łuska misternie wyrzeźbiona w ślizgach nart.

Bardzo dużym zaskoczeniem było tempo z jakim telemani zdobywali nowe umiejętności – w ciągu 2-3 dni zaobserwowaliśmy bardzo duże postępy. Nie da się ukryć, że nauka z pomocą kogoś bardziej zaawansowanego jest znacznie szybsza od samodzielnego zdobywania wszystkich umiejętności. Nic by to jednak nie znaczyło bez uporu i wytrwałości, które czynią z polskich telemarkowców najbardziej twardy gatunek narciarzy na południe od Norwegii :)

Oczywiście, że nie mogłoby być mowy o ważnym spotkaniu telemarkowym bez wspólnego terenowego jeżdżenia w kopnym śniegu (czyli prawie że free-ride’u). Jest to element trudny, lecz sprawiający największą radość – a poza tym konieczny do turystyki narciarskiej. Warto pamiętać, że im bardziej człowieka sponiewiera po różnych krzakach tym satysfakcja jest większa.

 

W trakcie imprezy zabrakło jedynie skoków odważnych i dalekich. Pewien niedosyt wśród uczestników wywołał brak mistrzów Zakopiańskiej Szkoły Skoku Telemarkowego – nikt jednak nie odważył się wypełnić tej próżni.

Całą imprezę należy uznać za bardzo udaną i trwać w niezłomnym postanowieniu o stawieniu się na następnej w pełnym rynsztunku i z podniesioną przyłbicą…

Autor: Wojciech Rogowski

mar 092001
 

Podobnie jak w zeszłym roku zawody odbyły się w marcu a dokładnie 17-tego. Na starcie stanęli „żądni krwi, potu i łez” ski -alpniści z całego kraju, (jak Polska długa i szeroka). W większości wszyscy startowali na sprzęcie tourowym z wyjątkiem dwóch fascynatów całkowicie wolnej pięty, którzy braki kondycyjne nadrabiali miną i silną wolą przetrwania!

Trasę stanowiła pętla od schroniska w dolinie Chochołowskiej na Grzesia, stamtąd granią na Rakoń, później zjazd do doliny Wyżniej Chochołowskiej i do schroniska. Pętle tę należało przebyć dwa razy i na tym nie koniec: z Wyżniej Chochołowskiej „podbieg” na przełęcz pod Wołowcem, zjazd do Wyżniej Chochołowskiej i stamtąd do mety koło schroniska. W sumie 23,1 km z przewyższeniem 1700 metrów- niby nic ale, telemarkowym chartom dało nieźle w d…. .

Najlepszy okazał się Grzegorz Bargiel z czasem 2:49:23.7 określił trasę jako mało męczącą, podczas gdy najszybszy tele-zawodnik Michał Trzebunia uzyskał 4:38:51.7 kończąc na 11 pozycji. Warto tutaj zwrócić uwagę na determinację Piotra Gąsiorowskiego, który to w stanie skrajnego wyczerpania dotarł do mety z blisko 5 godzinnym czasem (brakło niecałe 6 minut – „dorobi” następnym razem, żeby było równo) i uzyskując 12 miejsce.

Ogólnie rzecz biorąc impreza była bardzo udana , trasa technicznie nie była trudna, wszystko było dobrze zorganizowane, a każdy startujący otrzymał nagrodę. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku będzie widać więcej zawodników z pod znaku wolnej pięty, którzy stawią czoła górskiej zimie i silnemu lobby ski-alpinistów na protezach (blokada w zjeździe!).

Autor: Piotr Gąsiorowski i Michał Trzebunia

 

 

mar 182000
 

1 Statut

1.1 Czym jest telemarkpl@googlegroups.com?

Jest to webowo e-mailowa lista dyskusyjna dotyczaca zagadnien techniki telemarkowej oraz zimowej turystyki górskiej, majaca na celu ulatwienie kontaktu i wymiany doswiadczeń pomiędzy zainteresowanymi osobami.

1.2 Co jest właściwą tematyką tej listy?

Wszystko co dotyczy techniki telemark oraz zimowej turystyki górskiej, a w szczególności:

- wymiana doświadczeń dotyczących techniki zjazdu, noclegów pod namiotem, jak radzić sobie na zimowych biwakach, itp.;
- dyskusja na temat sprzętu, gdzie i za ile go można zdobyć;
- trasy turystyczne, informacja o miejscach które warto odwiedzić w zimie na nartach, gdzie przenocować, dojazdy, itp.;
- kontakt z innymi sympatykami telemarku i zimowej turystyki narciarskiej, ustalanie spotkań, zjazdów, imprez;
- ogłoszenia dotyczące sprzedaży lub chęci kupna sprzętu do telemarku;
- historia narciarstwa (jezeli to kogoś interesuje…);

1.3 Jakie tematy NIE są mile widziane na tej liście?

Generalnie takie, które nie mają związku z telemarkiem ani zimową turystyką górską, a szczególnie:
- komercyjne reklamy sprzętu, imprez, portali i czegokolwiek innego, nie związanego z telemarkiem;
- wszelkie odbieganie od tematu listy dyskusyjnej, np. dyskusja na temat ilości schronisk, kończąca się debatą polityczną;
- wszelkiego rodzaju spamy;
- propozycje matrymonialne oraz
- wypowiedzi wulgarne, obraźliwe;

 

1.4 W jaki sposób można otrzymywać wiadomości z listy?

Dostęp do wiadomości pojawiających się na liście jest dwojaki:

- przez interfejs WWW – trzeba zalogować się na serwer – http://groups.google.pl/group/telemarkpl;
- poprzez e-mail – każda wiadomość wysłana przez grupowicza na adres telemarkpl@googlegroups.com zostanie rozesłana do wszystkich zapisanych do listy;

1.5 Załączniki w mailach i sposób komentowania

W miarę możliwości proszę nie wysyłać dużych załączników w mailach na listę dyskusyjną. Utrudnia to znacząco odbiór poczty osobom, które nie mają szybkiego łącza do Internetu.

Jeżeli komentujesz lub odpowiadasz na czyjś list, to zostaw tylko najistotniejsze i potrzebne częsci poprzedniego listu, niezbędne do poprawnego zrozumienia toku dyskusji. Resztę, tzn. niepotrzebne nagłówki, puste, duże obszary, reklamy, proszę skasować. Dzięki temu czytanie jest dużo przyjemniejsze i szybsze.

Jeżeli chcesz otworzyć nowy wątek dyskusji korzystając z maila, musisz wysłać nowy mail na adres forum: telemarkpl@googlegroups.com. Nie wystarczy skasowanie treści i tematu i zrobienie Reply! Musi to być nowy mail – w przeciwnym wypadku taki mail zostanie dodany do wątku z którego pochodził.

1.6 Czy treść rozsyłanych maili jest bezpośrednio moderowana?

Na razie nie i mam nadzieję, że nie będzie takiej konieczności. Niemniej jednak, jeżeli zaczną na liście pojawiać się w większej ilości maile nie spełniające założeń listy dyskusyjnej, a przez to uciążliwe dla członków listy, wtedy zacznę odsiewać śmieci. Jeżeli do tego dojdzie, to poinformuję wszystkich członków o tym fakcie.

1.7 Kto jest moderatorem?

Grzegorz Rogowski: kontakt@telemark.pl

 

2 Historia

2.1 Kiedy ta lista dyskusyjna została utworzona?

Pewnej zimy bez śniegu.

3 Jak korzystać z listy?

Aby korzystać z listy dyskusyjnej, tzn. móc wysyłać oraz odbierać listy, musisz się do tej listy zapisać, lub zostać zapisanym przez moderatora listy. Samemu możesz zapisać się na listę korzystając z interfejsu WWW.

3.1 Jak się zapisać do listy?

Najprostszy sposób to po prostu wpisać swój adres email i nacisnąć Subskrybuj:

Google Groups Subskrybuj telemark.pl
Email:
Przeglądaj archiwa na groups.google.pl

Jeżeli masz jakieś problemy z subskrypcją wyślij proszę maila do moderatora kontakt@telemark.pl

Proszę unikać spamerskich nicków i zadbać aby imię i nazwisko pojawiło się bądź w adresie maila, bądź w nazwie użytkownika.

3.2 Jak korzystać z listy?

Korzystać z listy można w dwojaki sposób:

- poprzez maila – wiadomość wysłana przez Ciebie na adres telemarkpl@googlegroups.com zostanie rozesłana do wszystkich uczestników listy (pamiętaj abyś wysyłał maila z adresem nadawcy identycznym, jaki podałeś rejestrując się). Bedziesz też otrzymywał listy od innych grupowiczów.
- poprzez WWW – tak można oglądnąć wszystkie wiadomości jakie przewinęły się przez listę.

3.3 Jak się wypisać z listy?

Aby się wypisać skorzystaj z linku http://groups.google.pl/group/telemarkpl/subscribe lub daj znać moderatorowi.

3.4 Co to jest telemark@hydepark.pl i telemark@topica.com?

Dotychczas Polska Telemarkowa Lista Dyskusyjna była założona na www.hydepark.pl a potem na topica.com. Ze względu na liczne problemy związane z tym serwerami podjęliśmy decyzję o przenosinach na groups.google.pl.

mar 172000
 

Myśląc o zbliżającym się sezonie, i radośnie przygotowując się do niego mentalnie, sprzętowo i kondycyjnie, zastanawiam się również nad tym jak można zminimalizować obiektywne niebezpieczeństwa związane z jazdą terenową, ostatnimi czasy zwanej modnie freeridem. Jak to pisał Józef Oppenheim w swoim przewodniku po szlakach narciarskich Tatr Polskich „Teren to decyzja, wybór, orjentacja, przystosowanie teoretycznej wiedzy boiskowej do niespodzianek życia i gór.” Oraz „Umiejętności jazdy terenowej – na boisku żaden narciarz nie posiądzie. Boisko to salon narciarski. Na boisku można olśnić panienki i mistrzów karuzelą wyuczonych expedite ewolucyi, a w terenie przy całej wiedzy boiskowej – zgłupieć”.

Cytując dalej Oppenheima w terenie czekają na nas :” męczący nogi marsz podchodzeniowy, plecak, zmienny- czasem co parę metrów- śnieg wymagający umiejętności wyszukiwania sobie drogi i odpowiedniego zastosowania ewolucyj, wiatr od tyłu a śnieg w oczy, kamienie, zlodowaciałe koleiny, stromy las tatrzański, lawiny i wszelka inna cholera górska”.

Oczywistym jest, że w unikaniu powyższych niebezpieczeństw najważniejsza jest wiedza i doświadczenie, zdobywane przez praktykę i jeszcze raz praktykę. Wiedzę teoretyczną można zdobyć poprzez lektury podręczników górskich, artykułów prasowych, wiedzę praktyczną poprzez udział w szkoleniach lub korzystanie z rad bardziej doświadczonych kolegów. O wiedzy tej nie będę tu pisał, albowiem nie czuję się do tego powołany biorąc pod uwagę moje nader skromne doświadczenie górskie. Chciałbym jednak napisać o wyposażeniu technicznym, które zostało stworzone specjalnie z myślą o turystach wysokogórskich i o narciarzach jeżdżących poza trasami.

 

Wyposażenie lawinowe

Lawiny to straszny żywioł, którego skutkom zapobiegać może tylko szczęśliwe ich unikanie. Jeżeli zdarzy się najgorsze i zostaliśmy zasypani przez lawinę, przy założeniu że nadal żyjemy, najważniejszą rzeczą jest czas, który upłynie od zasypania do momentu odkopania. Wyposażenie techniczne, które pozwala skrócić czas poszukiwania to: detektory lawinowe, sondy lawinowe i składane łopatki lawinowe.

Detektory lawinowe/ Pipsy

Detektory lawinowe to w gruncie rzeczy nadajniki radiowe emitujące sygnał radiowy o częstotliwości 457 kHz. Najczęściej detektory lawinowe mają zarówno funkcję nadawania sygnału jak również funkcję poszukiwania sygnału drugiego nadajnika, który pozostaje zasypany wraz z jego właścicielem. Istnieje kilka firm produkujących pipsy, poszczególne modele różnią się znacznie sposobem działania i obsługi. Detektory mogą naprowadzać na sygnał dźwiękiem, diodami świetlnymi, lub/i przy pomocy wyświetlaczy pokazujących odległość od zasypanego nadajnika. Do najbardziej popularnych producentów detektorów należą firmy Arva, Backcountry Access, Barryvox, Ortovox, Pieps i Survival on Snow.

Co ciekawe, podobno detektory lawinowe domowego wyrobu, produkują ludzie związani z wrocławskim środowiskiem speleologicznym. Nie wiem na ile skuteczne są ich wyroby, ale z tego co słyszałem są niezmiernie konkurencyjne cenowo 100-200 PLN wobec co najmniej 1000 PLN za wyrób renomowanej firmy.

Z punktu widzenia skuteczności działania detektorów lawinowych ważne jest t,o aby cały zespół narciarzy był wyposażony w nie, tylko wtedy będzie można szybko odkopać zasypanego towarzysza.

Sondy Lawinowe

Sonda lawinowa to składana cienka tyczka służąca do poszukiwania zasypanego pod śniegiem. Sondą tę wprowadza się w śnieg w prawdopodobnym miejscu zasypania w celu dokładnego umiejscowienia ciała zasypanego. Istnieje bardzo wiele typów sond, różnych producentów i o różnych długościach, materiale wykonania etc.

Łopaty lawinowe

Łopaty lawinowe służą do odkopania delikwenta spod śniegu. Łopata taka może mieć szuflę z plastiku lub z aluminium. Powinna być w miarę możliwości składana i lekka, przez co łatwa w transporcie. Na rynku istnieją modele, jak chociażby Backcountry Access Companion, które łączą ze sobą zarówno łopatę jak i sondę lawinową która pozostaje ukryta w rączce łopaty.

Avalung

Avalung jest wynalazkiem firmy Black Diamond, który ma za zadanie umożliwić oddychanie zasypanemu. Urządzenie to składa się z uprzęży noszonej na korpusie, filtra węglowego i specjalnego ustnika wystającego z pod kurtki narciarskiej w bezpośredniej bliskości twarzy. Kluczowym elementem w przypadku porwania przez lawinę jest uchwycenie zębami ustnika i nie wypuszczenie go pomimo bycia kotłowanym przez lawinę. Może to być problematyczne, niemniej jednak producent podaje referencje osób zasypanych przez ponad 2 godziny, co bez avalunga byłoby chyba niewykonalne.

 

Ochrona ciała

Narciarz narażony jest na różnego rodzaju urazy ciała, którym zapobiegać można poprzez zastosowanie kasków i specjalnych ochraniaczy.

Kaski

Kaski przeznaczone są ochrony tego, co mamy najcenniejszego czyli głowy. Najlepiej jest używać kasków specjalnie przeznaczonych do freeraidu lub freestylu. Kaski te zrobione są z kompozytów cechujących się dużą odpornością na uderzenia przy dużych szybkościach np. rozpędzony delikwent w drzewo. Kaski te powinny być lekkie i w miarę możliwości posiadać możliwość wentylacji i nie upośledzać zmysłu słuchu.

Co ciekawe, z moich badań wynika że kaski narciarskie są dostępne w polskich sklepach. Ciekawe modele o zróżnicowanej cenie oferują firmy Salomon, Rossignol, Scott i Carrera.

Zastawiać się można, czy możliwe jest wykorzystanie kasków wspinaczkowych lub rowerowych do jazdy terenowej. Jakkolwiek tego typu zabezpieczenie na pewno jest lepsze niż żadne, to kaski typowo narciarskie na pewno są najlepsze (kaski wspinaczkowe projektowane są głownie z myślą o odbieraniu energii kinetycznej spadających z góry kamieni a kaski rowerowe nie dają pełnej ochrony tyłu głowy).

Ochraniacze

Ekstremalni freeriderzy używają specjalnych ochraniaczy na plecy, golenie i łokcie. Tego typu ubranie przypomina gumową zbroję podobną do tych które używane są w motor crossie, która zabezpiecza przed urazami kręgosłupa i innych wrażliwych części ciała. Zbroję taką nosi się pod ubraniem i co do zasady nie powinna ona ograniczać swobody ruchów narciarza.

Wspomnieć tu również wypada o nakolannikach, które zabezpieczają przed urazem kolana.

Gogle

Gogle oprócz poprawy widoczności we mgle lub padającym śniegu powinny być tak skonstruowane, aby zabezpieczały oczy przed uszkodzeniami np. ostrą gałęzią drzewa.

 

Wnioski

Zdaję sobie sprawę, że w związku z cenami wyposażenia najbardziej popularnym sprzętem z powyższego zestawu pozostaną gogle, natomiast pozostałe traktowane będą jako swego rodzaju „gadżety” bez których można się obyć.

Z moich wyliczeń wynika, że nabycie powyższego zestawu, sprzętu może wynieść ponad 2000 PLN, tak więc będzie przekraczał możliwości nabywcze przeciętnego narciarza terenowego (często przekraczać też będzie wartość podstawowego sprzętu narciarskiego).

Pamiętać równocześnie należy, że ceny rozbitej głowy nie mówiąc już o cenie najwyższej…., nie da się przeliczyć na żadne pieniądze dlatego warto zadbać o własne bezpieczeństwo i wyposażyć się w to co niezbędne.

Kończąc życzę wszystkim czytelnikom, abyście nigdy nie musieli wykorzystywać właściwości zakupionego sprzętu, a wasze wycieczki zawsze kończyły się bezpiecznie i szczęśliwie w schronisku nad miską czegoś ciepłego (lub jak kto woli nad kuflem czegoś zimnego).

Autor: Marcin Eckert

mar 171999
 

Prawidłowe rozbicie namiotu jest podstawą wygodnego i bezpiecznego noclegu w zimie. No chyba, że nocujesz w schronisku lub u gospodarza. Jeżeli jednak zamierzasz spędzić noc w namiocie poniższe uwagi mogą okazać się interesujące:

  • Miejsce na namiot powinno być w miarę możliwości osłonięte od wiatru, jeżeli blisko jest jakiś czysty strumyk (nie do końca zamarznięty), to jest to sprzyjająca okoliczność. Do gotowania lepiej wyrąbać przerębel i nabrać wody, gdyż zagotowanie trwa wtedy o blisko połowę krócej, niż uzyskanie jej ze śniegu.
  • Nie trzeba odgarniać śniegu, żeby rozbić namiot. Dużo szybciej ubić śnieg. Wtedy, gdy coś gniecie podczas snu bardzo łatwo wyrównać sobie „łóżko”.
  • Gdy postawisz już namiot wskazane jest obsypać go dookoła śniegiem. Zamyka się w ten sposób prześwity między namiotem zewnętrznym a ziemią – jest dużo cieplej.
  • Do przymocowania odciągów doskonale nadają się narty wbite na sztorc w śnieg. Gorzej spisują się w tej roli kijki.
  • Rano uwaga na zamki błyskawiczne (o ile takie masz w namiocie – a większość namiotów ma). Zamek może być zalodzony. Czasami trzeba go odmrozić, np. dłonią, aby potem przy otwieraniu go nie urwać.
  • Do spania warto ubrać się ciepło. Szczególnie ważne są okolice klatki piersiowej i pleców, ale także całe nogi. Jeżeli zamierzasz spać w dwóch śpiworach (puch naturalny i puch sztuczny) to naturalny zawsze dawaj na zewnątrz, a sztuczny do wewnątrz. Chodzi o to, aby puch naturalny mógł jak najbardziej się rozprężyć (nastroszyć), wtedy najlepiej izoluje. Nic nie powinno go przyciskać.
  • Jeżeli posiadasz tylko śpiwór puchowy to radziłbym wziąć po dwie karimaty na osobę, aby zapewnić lepszą izolację od podłoża.

Autor: Grzegorz Rogowski

 

mar 171999
 

Jeżeli idzie o gotowanie w terenie w zimie istnieje kilka możliwości:

  • maszynka gazowa
  • ognisko
  • maszynka benzynowa
  • świeczki
  • maszynka elektryczna
  • paliwko turystyczne
  • maszynka spirytusowa

 

Maszynka gazowa

Patent byłby doskonały, gdyby nie to, że przy ujemnych temperaturach prężność gazu maleje i (przy -20°C) bezczelnie nie chce wylatywać z butli. Konieczne jest wtedy rozgrzanie zbiornika z gazem bądź to świeczką, bądź to swoim zziębniętym ciałem. Fakt jest faktem, z gazem na mrozie mogą być problemy. Przeważnie maszynki gazowe mają zbyt małą moc, aby dało się na polu w jakimś rozsądnym czasie stopić ze śniegu rozsądną ilość wody. Można za to w miarę bezpiecznie używać ich w namiocie – wystarczy tylko zapewnić jakąś minimalną wentylację, raczej trudno się podusić. Przy temperaturze -5 do -10°C blisko dwa litry wody udawało się nam zagotować w ciągu 45 minut (ze śniegu oczywiście – nie trzeba chyba nikogo przekonywać o bezcelowości noszenia wody na nocleg w zimie). Nasza maszynka jest raczej jedną z mniejszych (mały palnik), można kupić większe.

Gotowanie w namiocie ma swoje zalety i wady. Największą zaletą jest to, że można sobie spokojnie gotować nawet podczas bardzo silnego wiatru i zamieci. Jest co prawda czasami trochę ciasno, ale to chyba i tak lepsze niż stać na mrozie w oczekiwaniu na herbatkę. Poza tym podczas gotowania w namiocie robi się naprawdę ciepło. Niestety namiot bardzo szybko wilgotnieje od środka, oraz wszystkie rzeczy które w nim są (naturalnie). Jeżeli już coś gotujecie, to przynajmniej nie rozścielajcie śpiworów, chyba że lubicie spać w wilgotnych. Nie polecam planować wypraw na samym gazie dłuższych niż trzy noclegi.

 

Maszynka benzynowa

Zachowuje się dobrze w znacznie niższych temperaturach niż maszynka gazowa, ale jest znacznie bardziej nieobliczalna. Z tego względu nie odważyłbym się użyć jej w środku namiotu, chyba że w ostateczności. Jest też znacznie cięższa od gazowej (trzeba nosić ze sobą benzynę) ale za to ma większą moc i na polu można już nią coś zdziałać.

 

Ognisko

Najlżejsze do transportu okazuje się być ognisko. Daje też największe możliwości. Po pierwsze można przy nim wysuszyć ubrania – rzecz niebagatelna, a wręcz czasami niezbędna, po drugie na słusznej wielkości ognisku można całkiem sprawnie zagotować wodę, po trzecie można się przy nim ogrzać. Niestety wysuszone ubrania prawie na pewno będą capiły (niekiedy niemiłosiernie) dymem, rozpalanie ogniska trwa zdecydowanie dłużej niż uruchomienie maszynki, no i nie można za bardzo zabrać ogniska do namiotu, co w przypadku zamieci jest dużym problemem.

 

Świeczki

Wbrew pozorom nie taki głupi wynalazek. Można stosować je w namiocie zarówno do gotowania jak i ogrzewania (bez przesady oczywiście – aby nie spowodować zbytniego zawilgocenia namiotu czy wręcz lokalnego opadu deszczu). Do gotawania trzeba ustawić 3 – 4 równej długości świeczki na czymś sztywnym (menażka, puszka) tak aby odległości między nimi były przynajmniej 6 cm (jeśli będą zbyt blisko szybko się stopią). Potem pozostaje już tylko cierpliwie trzymać menażkę nad świeczkami. Uzyskanie gorącej wody (a nawet zagotowanie) zajmuje ok. 40 – 50 minut jeżeli topimy ze śnieg, zaś ok 20 minut gdy mamy H2O od razu w stanie płynnym. Ze względu na konieczność długotrwałego pozostawania w bezruchu podczas trzymania menażki oraz możliwość zgaszenia świeczek przez wiatr nie zaleca się gotowania na zewnątrz. Skutkiem ubocznym metody jest osmolona menażka i związana z tym konieczność chronienia wszystkiego przed wybrudzeniem.

Maszynka elektryczna

Konieczne jest posiadanie bardzo długiego przedłużacza.

Jak widać każda metoda ma swoje wady i zalety. Dłuższe wypady należy raczej planować z uwzględnieniem ognisk. Osoby, które wybierają się na taką imprezę po raz pierwszy powinny wziąć ze sobą maszynkę gazową lub benzynową (w ostateczności paliwko), a i potem należy dobrze rozważyć taką ewentualność. Nawet doświadczonym nie udaje czasami rozpalić ognia, i co wtedy?

Autor: Rafał Stankiewicz

 

Paliwko turystyczne

…używaliśmy ich na chyba wszystkich wyprawach zimowych i nieraz nas ratowały z opałów. Jest to półśrodek jeśli chodzi o gotowanie wody, to fakt, ale jako sposób na topienie śniegu jest bardzo dobry. Ponieważ paliwka nie zmieniają swojej wysokości w miarę palenia się tak jak świeczki, łatwo można postawić na czymś menażkę i pod to podsunąć palące się paliwko. Śnieg topi się bez naszego udziału (co pewien czas trzeba tylko dosypać go do menachy :-) ).Inne zalety:

wspaniały „zapalacz” ogniska -po prostu super :-) . Zawsze starałem się mieć awaryjne paliwko na wypadek problemów z zapaleniem ogniska. Myślę, że w tym celu można je uznać za wyposażenie niezbędnika!
można do paliwek kupić prostą, tanią i lekką aluminiową „kuchenkę”, która rozwiązuje problemy z kombinowaniem patentów do postawienia menażki. Używaliśmy takiej kuchenki, bo wiele nie waży, a znacząco przyspiesza „zabawę” z wodą

dużo odporniejsze na podmuchy wiatru od świeczki.

 

Maszynka spirytusowa

Patent całkowicie w zimie nie przydatny, w ujemnych temperaturach pomimo wielu prób nie udało się nam jej odpalić :-( . A w dodatnich temperaturach nawet gdy się zapaliła to i tak miała za małą moc do gotowania.

Autor: Artur Hojda

mar 171999
 

Poniżej podaję listę rzeczy, które zwykle braliśmy na nasze narciarskie wyprawy zimowe. Osobiście nie uważam się za eksperta w tych sprawach, nasze wyprawy były przeważnie tylko trzydniowe, przy czym w nocy nie było bardzo zimno (przeciętnie od minus pięciu do minus dziesięciu stopni Celsjusza). Niemniej jednak ta lista może okazać się przydatna.

  • namiot
  • śpiwór
  • karimata
  • duży, ew. dodatkowo mały plecak
  • sprzęt narciarski (narty, kijki, buty, ew. foki)
  • ew. saneczki
  • okulary, gogle
  • parafiny (na poślizg), ew. smar na trzymanie;
  • czapka
  • rękawiczki (co najmniej dwie pary, jedna awaryjna – nie korzystaj z niej, chyba, ze grozi Ci odmrożenie);
  • kurtka nieprzewiewna – koniecznie z kapturem
  • kurtka puchowa – na postoje i jako dodatkowe przykrycie podczas snu
  • spodnie zimowe
  • ew. opinacze
  • polar
  • bielizna termoaktywna
  • skarpety
  • ściereczka do wycierania rąk
  • ew. szczoteczka do oczyszczania butów ze śniegu (jeżeli buty są skórzane)
Kuchnia:
  • zestaw garnczków
  • sztućce
  • butelka plastikowa 0.5 litra na wodę
  • zapalniczka, zapałki
  • maszynka gazowa lub benzynowa (chyba że jesteś pewien(-na) że zawsze rozpalisz ognisko, a i bez niego jakoś przeżyjesz)
  • porcelanowa zastawa stołowa
  • paliwko do rozpalania ogniska
Jedzenie:
  • chleb
  • sucha kiełbasa
  • mleko w proszku
  • owoce kandyzowane
  • ser żółty i topiony
  • herbata
  • czekolada
  • inne specjały
Różne:
  • latarka czołowa
  • telefon komórkowy
  • coś na wilki

Autor: Grzegorz Rogowski

mar 171999
 

Planując zimową wyprawę na nartach dobrze jest zapoznać się z ogólnym charakterem regionów górskich. Dzięki temu można lepiej wybrać teren najlepiej odpowiadający własnym preferencjom i posiadanym umiejętnościom. Poniżej zamieszczone zostały opisy następujących rejonów:

  • Beskid Sądecki
  • Beskid Niski

Jeśli chciałbyś podzielić się swoimi wrażeniami i doświadczeniami z uprawiania turystyki narciarskiej (opisy gór i odbytych wycieczek) prosimy o kontakt. Z przyjemnością zamieścimy Twoje opisy na Polskiej Stronie Telemarkowej.

Beskid Sądecki

Ogólna charakterystyka:
Cechą charakterystyczną Beskidu Sądeckiego jest jego pasmowość (pasmo Radziejowej i Jaworzyny Krynickiej). Oznacza to, że po osiągnięciu głównego grzbietu pasma (ok. 1000 m n.p.m.) można przejść przez wszystkie wierchy bez dodatkowych podejść i zjazdów. Obydwa pasma są stosunkowe długie 20-30 km. Trasy (ścieżki i drogi) biegną zazwyczaj lasami od czasu do czasu przecinając malownicze hale i polanki.

Dojazd:
Najdogodniejszymi punktami do rozpoczęcia wędrówki są: Krynica – Czarny Potok (pasmo Jaworzyny) oraz Piwniczna – Sucha Dolina (pasmo Radziejowej). W obydwu przypadkach łatwo można się dostać na miejsce z Nowego Sącza autobusami PKS lub komunikacją gminną. Zarówno w Czarnym Potoku jak i na Suchej Dolinie są liczne wyciągi narciarskie dzięki którym można wjechać na główny grzbiet pasma.

Można również wystartować z Doliny Popradu, Dunajca lub Kamienicy, lecz wówczas należy się liczyć ze stosunkowo długim (różnica wysokości 600-800 m) i miejscami ostrym podejściem.

Warunki śniegowe:
W Beskidzie Sądeckim pokrywę śnieżną grubości ok. 50 cm można uznać za w pełni wystarczającą do uprawiania turystyki narciarskiej. Na szczycie pasma taka ilość śniegu jest wartością przeciętną.

Główne ośrodki narciarskie:
Krynica: Jaworzyna, Słotwiny
Piwniczna: Sucha Dolina
Wierchomla
Szczawnica

 

Beskid Niski

Ogólna charakterystyka:
Beskid Niski jest terenem bardzo zalesionym i słabo zaludnionym (za to można spotkać wilki). Większość szczytów nie przekracza wysokości 800 m.n.p.m. Wędrując szlakami turystycznymi należy się liczyć z dużą liczbą stromych podejść i zjazdów w lesie. Pod tym względem nie jest to łatwy teren do turystyki narciarskiej. Preferowaną przez nas alternatywą jest poruszanie dolinami, w których zachowała się dobra sieć dróg między miejscami gdzie znajdowały się łemkowskie wsie. Po tych wsiach pozostały olbrzymie polany, dzięki czemu nie ma niebezpieczeństwa, że turysta będzie poruszał się wyłącznie w lesie. Drogi niejednokrotnie nie są przejezdne nawet dla samochodów terenowych, więc nie trzeba się obawiać, że samochody będą przeszkadzać. Naszym zdaniem jest to znacznie ciekawszy sposób na poznanie klimatu Beskidu Niskiego niż chodzenie po szlakach.

Dojazd:
Komunikacja autobusowa (PKS) w rejonie Beskidu Niskiego jest stosunkowo uboga. Należy przy tym pamiętać, że Beskid Niski podzielony jest między województwo małopolskie i podkarpackie. Jest to o tyle ważne, że PKS wciąż przestrzega „rejonizacji” i w praktyce przedostanie się z jednego województwa do drugiego może okazać się bardzo kłopotliwe.

Warunki śniegowe:
Beskid Niski posiada swój specyficzny klimat odpowiadający bardziej Bieszczadom niż na przykład Beskidowi Sądeckiemu. Z naszego doświadczenia wynika, że warunki śniegowe w Beskidzie Niskim są bardzo dobre. Zdarzyło się, że w Nowym Sączu nie było śniegu i padał deszcz, gdy w okolicach Koniecznej (kilkadziesiąt kilometrów dalej na tej samej wysokości) zima była sroga i śniegu nie brakowało – było co najmniej kilkadziesiąt centymetrów.

Główne ośrodki narciarskie:
W zachodniej części Beskidu Niskiego infrastruktura narciarska jest generalnie słabo rozwnięta. Jedyny większy wyciąg znajduje się na Magurze Małastowskiej.

mar 071999
 
„Allen & Mike’s really cool Backcountry Ski Book, Traveling & Camping Skils for a Winter Environment”

Książka jest również dostępna w polskim tłumaczeniu:

„SZTUKA ZIMOWEJ WĘDRÓWKI czyli jak przemieszczać się na nartach i biwakować w śniegu”

Autor: Allen O’Bannon & Mike Clelland
Wydawnictwo: Globe Pequot Press (1996) , Sklep Podróżnika – wydanie polskie.

Autor recenzji: Marcin Eckert

Kolejna książka Allena i Mike, w mojej ocenie powinna być czytana jako suplement do Telemark Tips, dla tych wszystkich, którzy chcą jeĄdzić w terenie nazwijmy to poza boiskowym.

Książka ta zawiera następujące treści:

  • krótki kurs lawinowy;
  • opisanie sprzętu używanego w backcountry;
  • opisanie specyfiki jazdy w terenie;
  • obozowanie na śniegu w tym budowę igloo i innych schronów ze śniegu;
  • etykę minimalnego wpływu na środowisko naturalne podczas przybywania w terenie.

Wszystko to jest podane dowcipnie i na lekko, według zasady bawiąc uczyć. Podobnie jak w przypadku Telemark Tips tekst ilustrowany jest dużą ilością rysunków Mike Clellanda, które pomagają zrozumieć sens tym ze słabszym angielskim.

Uważam Backcountry Ski Book jako cenne uzupełnienie zimowej wiedzy każdego turysty. W charakterze bonusu możemy się z niej ponadto dowiedzieć w jaki sposób zrobić papier toaletowy ze śniegu jak również gdzie załatwiać swoje potrzebny fizjologiczne tak aby jak najmniej szkodzić naturze.

Książka Allena & Mike można kupić w Amazon.com a wydanie polskie w Sklepie Podróżnika oraz sklepach EMPiK.

mar 071999
 
„Allen & Mike’s really cool Telemark Tips – 109 amazing tips to improve your tele- skiing”

Książka jest również dostępna w polskim tłumaczeniu:

„SZTUKA TELEMARKU. 123 Zachwycające Rady jak Doskonalić Jazdę Telemarkiem”

Autor: Allen O’Bannon & Mike Clelland
Wydawnictwo: Globe Pequot Press (1998), Sklep Podróżnika – wydanie polskie.

Autor recenzji: Marcin Eckert

Allen O’Bannon i Mike Clelland , jak sami o sobie mówią nie są super narciarzami, w mojej ocenie są natomiast najlepszymi instruktorami telemarku z jakimi miałem lekturowo doczynienia (idealne zastosowanie metody bawiąc uczyć) Dla porządku należy powiedzieć, że Panowie ci są wieloletnimi instruktorami szkoły outdoorowej w Wyoming w USA.

W książce swojej zawarli porady, które mogą pomóc narciarzowi o każdym stopniu zaawansowania, począwszy od tych którzy właśnie wykonują swoje teleskręty po tych którzy dokonują ambitnych eskapad w teren.

Głównym bogactwem książki są niezwykle śmieszne i obrazowe rysunki Mike Clellanda, które umożliwiają chłonięcie treści nawet przez te osoby, których znajomość angielskiego jest szczątkowa. W swojej systematyce książka rozbita jest na pojedyncze porady lub zagadnienia, co pozwala naprawdę szybko załapać o co chodzi.

Pamiętam pewien wyjazd w zeszłym sezonie, podczas którego siedzieliśmy z Michałem Blujem w jadalni w Murowańcu i czytaliśmy sobie poszczególne porady, następnego dni próbując wcielać je w życie na stoku (wtedy wydawało się nam że wszystko łapiemy i chyba rzeczywiście zrobiliśmy jakieś postępy w technice).

Książka zawiera porady dotyczące najważniejszych rzeczy a więc:

  • właściwej tele postawy;
  • równomiernego obciążania obu nart;
  • co to jest linia spadku i co należy robić z górną częścią ciała;
  • techniki skrętu i ćwiczeń prowadzących do wypracowania idealnego tele skrętu

Książka zawiera również analizę najczęściej spotykanych błędów i porady w jaki sposób pozbyć się ich z naszej telepraktyki.

Jestem przekonany, że dogłębna lektura omawianej książki pozwoli każdemu stać się lepszym narciarzem a książka ta może być doskonałym uzupełnieniem bardziej naukowych dzieł w postaci książki Paula Parkera. Poza tym książka ta jest jedyną książką którą znam, która zawiera w sobie film animowany. Książka Allena & Mike można kupić w Amazon.com a wydanie polskie w Sklepie Podróżnika oraz sklepach EMPiK.

sty 171999
 

Poniżej zamieszczam kilka uwag, które jak mi się wydaje mogą być dosyć istotne podczas wypraw zimowych.

1. Zabieraj ze sobą zawsze co najmniej dwie pary rękawiczek. Jedna para musi być tak na wszelki wypadek – nie korzystaj z niej nigdy, trzymaj w suchym miejscu, chyba że grozi Ci odmrożenie. Weź też pod uwagę, że rękawice jednopalczaste są znacznie cieplejsze od pięciopalczastych. Nie wkładaj mokrych rąk do rękawiczek, wytrzyj je wcześniej do sucha. Jeżeli jest Ci gorąco w dłonie to zdejmij rękawiczki i schowaj je tak, aby nie nasypał się do nich śnieg.

2. Na noc oczyść buty ze śniegu, chyba że masz całe plastikowe. Do oczyszczania ze śniegu dobrze nadaje się zwyczajna szczotka do butów, gorzej szmatka. W przypadku zamoczenia butów konieczne jest czasami wzięcie ich na noc do śpiwora, aby nie zamarzły. Bez takich zabiegów poranne zakładanie butów może być katorgą, o ile w ogóle uda Ci się je założyć.

3. Suchy śpiwór to podstawa. Nigdy nie rozkładaj śpiwora jeżeli zamierzasz gotować w namiocie. Podczas takiego gotowania wydziela się bardzo dużo pary wodnej (niestety). Po krótkim czasie śpiwór będzie wilgotny, a wtedy… żegnaj przyjemny śnie.

4. Warto rozważyć wzięcie ze sobą jakichś lekkich, plastikowych saneczek. Można na nich wieźć plecak. Generalnie ułatwiają podróż, pod kilkoma jednak warunkami:

  • Plecak nie powinien wystawać poza obrys sanek (na boki). W przeciwnym wypadku w głębokim śniegu będzie się szło dużo trudniej.
  • Sanki nie powinny być wysokie, to musi być coś w rodzaju miedniczki, a nie klasycznych sanek. W przeciwnym wypadku będą bardzo łatwo się wywracać.
  • Linkę do ciągnięcia sanek przytrocz do paska na wysokości bioder. Ja np. chcąc odpiąć sanki odpinałem cały pasek, a nie bawiłem się w rozwiązywanie węzła. Jest to rozwiązanie dużo szybsze i wygodniejsze.
  • Dużo lepsza od linki jest sztywna uprząż – wystarczą 2 aluminiowe rurki o przekroju ok. 15mm. Trocząc je do pasa lepiej je skrzyżować, wtedy dużo wygodniej się poruszać i zjeżdżać.
  • Plecak powinien być przymocowany na stałe do sanek w ten sposób, żeby można go ubrać na plecy bez odczepiania sanek.
  • Czasami warto się zastanowić, czy nie lepiej czasami ubrać plecaka na plecy. W bardzo głębokim śniegu, podczas stromych trawersów lub zjazdów ciągnięcie ciężkiego plecaka za sobą może być męczące, a czasami nawet niebezpieczne.

5. Zabierz ze sobą co najmniej pół litra wody na drogę (najlepiej w plastikowej butelce). Jeżeli jest niebezpieczeństwo jej zamarznięcia, to włóż ją pod kurtkę.

6. Bądź przygotowany, że będziesz musiał topić śnieg, aby mieć trochę wody. Zagotowanie 1,5 litra wody ze śniegu zajmuje ok. 45 minut czasu na maszynce gazowej w namiocie. Jeżeli rozpalisz ognisko to proces ten zajmie dużo mniej czasu, ale za to ognisko trzeba rozpalić. Gotowanie na maszynce gazowej poza namiotem moim zdaniem mija się z celem. Nie doczekasz się na wodę.

7. Zawsze miej zapasową zapalniczkę lub zapałki, no chyba że chcesz bawić się w ludzi pierwotnych, bądź ludzi głodnych i zmarzniętych.

8. Nie bierz konserw. Puszki trochę ważą, nie ma co z nimi potem zrobić, a ich zawartość nie jest generalnie najsmaczniejsza. Znacznie lepiej wziąć suchą kiełbasę, kabanosy, itp. Na pewno się nie zepsują – gwarantuję. Większym zmartwieniem jest to czy nie zamarzną na kość.

9. Jedz dużo a pij jeszcze więcej – nie jedna osoba o mało się nie przekręciła, bo wydawało się jej, że nie chce się jej pić. Na mrozie nie czuć pragnienia, ale niedobór wody w organizmie  podczas zimowego wysiłku zawsze występuje. Wieczorem nie żałuj czasu, żeby przygotować sobie dużo wody na kolację, na noc (na pewno będzie niemiłosiernie suszyć) oraz na rano. Zaoszczędzisz dużo czasu i kłopotów.

10. Raczej nie korzystaj z ocieplanych kurtek i spodni podczas narciarskich wypraw zimowych. Nie są praktyczne podczas uprawiania tego typu turystyki. Są zbyt ciepłe w czasie marszu, a gdy je zdejmiesz to może Ci być za zimno. Pamiętaj: w czasie marszu będzie Ci gorąco, lecz gdy zrobisz nawet krótki postój zaraz dopadnie Cię chłód. Najlepiej chyba ubrać się w trzy warstwy i w razie konieczności ściągać te zewnętrzne. Dobry zestaw to:

  • warstwa I – bielizna termoaktywna;
  • warstwa II – ocieplenie, np. polar, kalesony, ciepłe skarpety;
  • warstwa III – osłona przed wiatrem, np. kurtka z goretexu (swoja drogą zwykły ortalion w warunkach zimowych też spisuje się nie najgorzej), koniecznie z kapturem i bez ocieplenia (!), spodnie nieprzemakalne (nieocieplane!);

11. Nie używaj kremu nawilżającego na mrozie, tylko tłusty – kiedyś byliśmy młodzi i głupi i użyliśmy kremu Nivea na 20-to stopniowym mrozie i skończyło się to lekkim odmrożeniem końcówek uszu i nosa.

12. Telefon komórkowy zabierz ze sobą – w Europie niewiele jest miejsc gdzie nie ma zasięgu, nawet w górach, a to ustrojstwo może uratować życie. Zimowe wyprawy naprawdę mogą skończyć się tragicznie, jeżeli się lekceważy środki bezpieczeństwa.

Autor: Grzegorz Rogowski

sty 171999
 

Pierwsze kroki są trudne. Przeważnie nikt z nas nie jeździ na nartach z plecakiem wyładowanym po brzegi. A trzeba przyznać, że cięższy to miałem tylko w Czarnohorze, gdy zabieraliśmy z Polski jedzenie na dwa tygodnie. Było tak chyba dlatego, że ciężar plecaka zimą jest odwrotnie proporcjonalny do kwadratu doświadczenia.

m = 1/d2 ………………….. (czas na szybkie obliczenia) ………………..

Szybko okazuje się, że jazda z plecakiem to nie to samo co bez. Dodawszy do tego przeciętne umiejętności narciarskie uzyskuje się w efekcie częste i bolesne spotkania z Matką Ziemią. Pół biedy jeśli ląduje się w miękkim śniegu, gorzej jeśli to jest lód. Na domiar złego wstawanie okazuje się jeszcze mniej przyjemne.

Najpierw trzeba ustalić w którym miejscu znajdują się nasze kończyny uważając aby nie pomylić ich z nartami, które wystają to zza ucha to znów spod pachy. Później należy rozplątać ten węzeł i przejść do leżenia zwykłego. W kolejnym etapie możliwe są następujące warianty:
a) wstawanie bez odpinania nart i zdejmowania plecaka,
b) wstawanie bez odpinania nart po uprzednim zdjęciu plecaka,
c) wstawanie po odpięciu nart z założonym plecakiem,
d) wstawanie po zdjęciu nart i plecaka,
e) wstawanie po zdjęciu wszystkiego.

Z własnego doświadczenia zdecydowanie nie polecamy ostatniego sposobu (e). Jest on bardzo czasochłonny i niezbyt komfortowy ze względu na chłód przenikający całe ciało. Poza tym można w ten sposób wywołać niepożądany efekt u obserwatorów zwany potocznie zgorszeniem. Pozostają w ten sposób tylko cztery możliwości.

Metoda a) wymaga najwięcej sprawności lekkoatletycznej ale jest też najszybsza. Przy małej wprawie jednak często kończy się niepowodzeniem i powoduje tylko cykliczny powrót do położenia wyjściowego.
Metoda b) pozornie wydaje się wygodna. Samo wstanie jest łatwe i szybkie, jednak ubieranie plecaka (przeważnie ciężkiego) powoduje chwilowe zachwianie równowagi mogące zakończyć się nagłym kolapsem.
Metoda c) nie posiada wad metody b) natomiast problemem może być odpięcie nart w pozycji leżącej.
Metoda d) posiada te same wady co metoda c). Ponadto, jeżeli po wstaniu najpierw zapnie się narty, pojawiają się niedogodności typowe dla metody b).

Uwaga! Nie zniechęcaj się. Nawet jeśli podczas wstawania upadniesz np. 5 razy i zaczynasz wmawiać sobie, że leżenie na śniegu też jest przyjemne albo zadajesz sobie pytanie: Co ja tu robię? – nie poddawaj się. Podjęcie decyzji o powrocie do domu nie zmienia twojej sytuacji – i tak musisz najpierw wstać! Z czasem częstotliwość upadków spada z 3/min do 2/h itd. Przebieg krzywej spadku częstotliwości upadków jest zależny od cech osobniczych narciarza.

Tyle jeśli chodzi o naukę radzenia sobie w sytuacji horyzontalnej.

Autor: Rafał Stankiewicz