sty 222013
 

Zawsze mam problem jak zacząć: zwykle ciśnie się „Kolejne Spotkanie Telemarkowe już za nami…”, ale tak właśnie ciśnie się co roku. Może nie będę zaczynał tylko od razu przejdę do sedna…

Dla mnie osobiście tegoroczne Spotkanie było wielkim testem wiary – a jak później się okazało z rozmów – również dla wielu uczestników Spotkania.  Wiary w zimę w Beskidzie Sądeckim. Początek stycznia 2013 wszędzie odcisnął swe wiosenne piętno; i w Sudetach, i w Tatrach, i nawet w Bieszczadach, o polskich miastach nie wspominając.  Wiosenne ulewy i zielona trawa zamiast grubej pokrywy śnieżnej i lamentów prezenterów telewizji, jak to będzie zimno, śnieżnie i nieprzyjemnie.

Na szczęście ten przykry los ominął rejon Krynicy i Wierchomli, gdzie śnieg jak spadł na początku grudnia tak pozostał formując dosyć konkretną i zwartą warstwę podkładową, nawet w lasach. Tak więc wybierając się z okolic Sącza do Wierchomli tuż po Świętach Bożego Narodzenia spodziewałem się przygotowanych tras i zielonych łąk a zastałem, ku mojej pełnej radości – całkiem ładną zimę wszędzie.

Spotkanie zaczęło się tradycyjnie w piątek (4.I) od człapanej wycieczki po okolicznych górkach. Wystartowaliśmy w 18 osób z dolnej stacji krzesełka w Szczawniku o godzinie 10:00 – jak to złowieszczo przepowiedział nam na forum Sławek Pilch, a nie o 9:00 jak planowaliśmy. Ze względu na silny wiatr zdecydowaliśmy się na podejście doliną w stronę Runku, a nie jak wcześniej zakładaliśmy przez Kotylniczy Wierch. Drobny śnieżek z czasem przeszedł w gęstszy opad, ale szło się bardzo sympatycznie, bo byliśmy dobrze osłonięci od wiatru.

Spod Runku już bez fok zjechaliśmy do Bacówki nad Wierchomlą gdzie mogliśmy się raczyć wspaniałymi wyobrażeniami panoramy z Tatrami w tle, która niewątpliwie rozciągałaby się przed nami, gdyby nie ten syberyjski huragan za oknami. W przytulnej atmosferze schroniska nie tylko posililiśmy się wystarczająco ale również nasłuchaliśmy się opowieści z cyklu „Gdzie mnie zastał koniec wojny”. W schronisku wywieszona na ścianie tabliczka jasno wskazywała, że „Spożywanie własnego alkoholu jest zabronione”.  Zakaz o tyle niefortunny, że kilka małych, ale zacnych tomików poezji narciarskiej aż wołało z piersiówek, znaczy z okładek, aby je przeczytać. Ostatecznie, chcąc być w zgodzie z literą prawa unikaliśmy czytania swoich pozycji, zadowalając się cudzymi.

Powrót standardowo grzbietem, z Bacówki w stronę górnej stacji krzesła Wierchomli, potem dalej w stronę Szczawnika. Szliśmy i doszliśmy przy silnym bocznym wietrze i sporym opadzie śniegu. Na dole krzesła Szczawnika spotkaliśmy przemoczonego Sławka, który oznajmił nam, że niżej w ciągu dnia śnieg przechodził w deszcz i nie było zbyt wesoło…

Piątkowy wieczór to sporo rozmów o telemarku i nie tylko i oglądanie kolejnego filmu zza wielkiej wody „Powderwhore – Choose Your Adventure”. O ile wieczornym rozmowom nie brakowało ducha, o tyle tej części Powderwhore zdecydowanie tak. Być może zeszłoroczny deficyt śniegu w Stanach spowodował, że w filmie chronicznie brak porywających telemarkowych kawałków. Ale dlaczego producent braki łatał snowboardem i techniką alpejską po kamieniach, tego nie wiem…

Sobota to dzień warsztatów. Do tego celu wybraliśmy ośrodek Master-Ski w Tyliczu. Bardzo szeroki stok o w miarę łagodnym nachyleniu i wystarczającej długości. Do tego przestronna, nowa knajpa u dołu stoku oraz konkretne zniżki na karnety.  Ostatecznie w warsztatach wzięło udział ponad 60 osób w sześciu grupach o różnym stopniu zaawansowania. 2 godzinne warsztaty pochłonęły pierwszą część dnia a trening na tyczkach dla chętnych drugą.  Zawody ostatecznie się nie odbyły, ze względu na niepokojące prognozy pogody (deszcz i silny wiatr).  Na szczęście deszczu nie było (zaczął sypać śnieg) ale dosyć silny wiatr dawał się we znaki.

Przez cały dzień można było oglądać kolekcję nart Skilogik dzięki firmie MaxxDistribution. Narty w całości zrobione z drewna, z inkrustowaną różnymi rodzajami drewna grafiką naprawdę robiły wrażenie. Szkoda, że ostatecznie nie udało się zrealizować praktycznych testów tych nart. Ale co się odwlecze to nie uciecze :)

Sobotni wieczór pękał od atrakcji; po prezentacji Mateusza Suchockiego (MaxxDistribution) na temat nart Skilogik wśród uczestników Spotkania zostały rozlosowane 40% rabaty na te narty oraz dodatkowo książki ufundowane przez Sklep Podróżnika. Takież nagrody dostali również najmłodszy oraz najstarszy uczestnik Spotkania. Bardzo dziękujemy Sponsorom.

Diaporama z przejścia Alp Albula w Szwajcarii prezentowana przez Erwina Gorczycę przeniosła nas w świat ośnieżonych szczytów, pięknych panoram i opowieści z jajem :)
Wojtek Moskal ze swoją Arktyką też nie zawiódł; dobre kilkadziesiąt minut slajdów i historyjek przerywanych salwami śmiechu. Wojtek i Erwin, jesteście genialni. Do teraz mnie przepona boli :)

Koniec końców wieczorna część ciągnęła się do późnej nocy, a skończyła nie później niż wczesnym rankiem.

W niedzielę pełna niespodzianka; Tylicz dzień wcześniej opuszczaliśmy w opadach śniegu. Okazało się jednak, że w nocy na chwilę temperatura podskoczyła zamieniając śnieg w marznący deszcz, po czym nad ranem przyszedł mróz.  Efektem był całkowity paraliż stacji Wierchomla, Szczawnik oraz Jaworzyny Krynickiej. Gdy dotarliśmy na miejsce zbiórki, czyli do dolnej stacji krzesła w Szczawniku, obsługa wyciągu właśnie wyciągnęła młotek i zaczęła odkuwać z lodu zamarznięte liny i łączniki. Jedyny obecny na stoku Lajkonik nie chciał dać się zaprząc do sań więc widząc co się dzieje wzięliśmy nasze graty na plecy i tak jak to dawniej bywało podeszliśmy sobie na nogach pod górę. Przez to przebierana impreza na stoku zrobiła się jeszcze bardziej retro.  Dodatkowo jeżdżąca z młotkiem w górę i w dół obsługa uśmiechała się przyjaźnie…

Ostatecznie krzesło ruszyło po 12:00 w południe co możliwość nienasyconym na przynajmniej częściowe zaspokojenie żądzy skrętów telemarkowych.  Tak też zakończyło się XII Polskie Spotkanie Telemarkowe.

I jeszcze gwoli statystyki; według naszych obliczeń na XII PST było obecnych 68 aktywnie telemarkujących osób nie licząc członków rodzin :)

 

Aha, nasz przezacny telemarkowy fotograf Jacek zrobił dwie miniserie pocztówek okolicznościowych do samodzielnego wydrukowania, oznaczkowania i wysyłania w świat jako część procesu ewangelizacji telemarkowej, która nie tylko na stoku, ale i w przestrzeni pocztowej uprawianą być może. Jedna seria bardziej do ewangelizacji dziadków po 40-tce


..a druga dla pokolenia facebooka, instagramu i ch… wie jeszcze jakich wirtualnych wynalazków.

 

A tutaj kilka galerii ze zdjęciami ze Spotkania:

- album Grześka Rogowskiego

- album Jacka Bełdowskiego

- album Anity i Gniewka

 

A tutaj inna relacja na blogu Anity :) Cieszę się, że się podobało :)

Film też powstał:

Przekaż dalej!