W dniach 16-17 lutego 2002 w Dolinie Chochołowskiej odbyło się kolejne spotkanie polskiego bractwa telemarkowego („siosterstwa” wciąż jeszcze nie ma). W Tatrach stawiło się siedmiu odważnych i żądnych śniegu telemanów. Piękna tatrzańska sceneria okazała się niewątpliwie godnym miejscem do uprawiania tej najszlachetniejszej formy narciarstwa Pogoda przez te dwa dni była wręcz idealna – mocno świecące słońce, praktycznie bezchmurne niebo i prawie wiosenna temperatura.
Pierwszy dzień rozpoczął się od rozgrzewki na niewielkim stoku koło schroniska na Polanie Chochołowskiej. W trakcie kilku zjazdów każdy szybko rozgrzał ścięgna Achillesa. Po przybyciu prezesa TKS „Tęcza” i założeniu fok cała ekipa dziarsko ruszyła na Grzesia. Zgodnie z oczekiwaniami podejście okazało się dość łatwe, tylko na jednym ostrzejszym fragmencie pod samym Grzesiem foki „nie wyrabiały”. Po krótkim postoju i posiłku na szczycie (w towarzystwie 40 ratowników TOPR i 15 sióstr zakonnych) zjechaliśmy z Grzesia na niewielkie siodło. Do zjazdu nie zdejmowaliśmy fok, więc był on nieco szarpany (w fokach nienajgorzej się zjeżdża na wprost, natomiast wykonywanie jakichkolwiek skrętów jest raczej kłopotliwe). Na siodle znajdował się nawis śnieżny. Rzecz jasna, Piotrek Gąsiorowski nie odpuścił mu i wykonał „off-pajstowo-free-rajdowo-hard-core’owy” skok, który dla potomności został uwieczniony na zdjęciach a wszyscy, którzy go widzieli będą o nim opowiadać swoim wnukom. Po krótkim przejściu granią w kierunku Wołowca zdecydowaliśmy się wykonać zjazd spod Rakonia w kierunku Wyżniej Chochołowskiej. Stok okazał się wspaniały – szeroki, długi o sporym nachyleniu. Śnieg ku wielkiej radości zebranych był prawie idealny (kopa do połowy łydek a pod spodem twardo). Na dole wszyscy w ekstatycznych nastrojach płakali ze szczęścia i padali sobie w ramiona (… no może trochę przesadzam …) Przed nami był jeszcze jeden etap zjazdu, jak się okazało znacznie bardziej wymagający. Mianowicie zjazd leśną ścieżką, która miejscami była stroma i wąska. W sumie więc trzeba było się sporo nagimnastykować i naskakać, ale szczęśliwie dotarliśmy do schroniska bez strat własnych.
Jadalnia w schronisku w trakcie kolacji stała się miejscem ożywionej dyskusji programowej na temat kształtu polskiego ruchu telemarkowego również w aspekcie zbliżającej się olimpiady zimowej w Turynie na której telemark będzie dyscypliną pokazową. Duże emocje wywołała kwestia nazwy prężnie działającego na Podhalu klubu TKS „Tęcza” – chodziło o to czy nazwa klubu przyciągnie pożądany profil nowych członków (dyskusję można szczegółowo prześledzić na stenogramie z posiedzenia). W trakcie rozmowy coraz bardziej krystalizowała się również sprawa emblematów (i ewentualnie sztandaru ) oraz poszukiwania sponsorów (włącznie z aspektami podatkowymi działalności).
Drugiego dnia ze względu na warunki śniegowe (które najlepsze okazały się w rejonie Wołowca i Rakonia) zdecydowaliśmy się powtórzyć wcześniejszą wycieczkę. Tym razem jednak wyszliśmy na sam Rakoń od strony Wyżniej Chochołowskiej. Wkrótce okazało się, że warunki śniegowe w Tatrach mogą się bardzo szybko zmienić. Pogoda wciąż była piękna, jednak wiał silny wiatr, który przewiał wczorajszy kopny śnieg, po którym w zasadzie nie pozostało już śladu. Pojawił się za to firn a miejscami ciężki przewiany śnieg. Na Rakoń wyszliśmy dość szybko i sprawnie (foki kolejny raz spisały się na 100%). Po krótkim odpoczynku na Rakoniu zaatkowaliśmy zbocze tej góry. Jazda po firnie była łatwiejsza niż się można było spodziewać – narty bardzo dobrze trzymają na powierzchni tego typu wydając przy tym odgłos startującego odrzutowca. Znacznie trudniej jechało się w ciężkim przewianym śniegu (jazda wymaga znacznie precyzyjniejszego obciążania nart i przenoszenia ciężaru, więc nikomu nie brakowało mniej lub bardziej efektownych „bęcków”). W strefie lasu kilku śmiałków zdecydowało się na jazdę między młodymi smrekami (piękna to była rzecz!). Drugi etap był powtórką z poprzedniego dnia i trzeba przyznać, że znajomość terenu zrobiła swoje (pomimo większego zmęczenia posuwaliśmy się znacznie szybciej niż dzień wcześniej).
Po dotarciu do schroniska na Polanie Chochołowskiej nie pozostało nic innego jak tylko zebrać klamoty, przepłukać gardła i ruszyć do domu…
Hall of Fame:
Jacek Bełdowski
Michał Bluj
Marcin Eckert
Piotr Gąsiorowski
Piotr Kieraciński
Grzegorz Rogowski
Wojciech Rogowski
Autor: Wojciech Rogowski