lut 092001
 

W dniach 17-18.II.2001 w Kluszkowcach koło Czorsztyna odbyła się impreza, którą z pewnym przymrużeniem oka nazwaliśmy I Polskim Spotkaniem Telemarkowym. Celem tego nieformalnego zjazdu było spotkanie się osób jeżdżących i zainteresowanych telemarkiem, które poznały się dzięki Polskiej Stronie Telemarkowej i liście dyskusyjnej. Innymi słowy chodziło o wspólną jazdę telemarkiem, wymianę doświadczeń i dobrą zabawę.

Ze względu na fatalne warunki śniegowe w tym okresie pierwotne miejsce spotkania, czyli Wierchomla zostało zmienione na Kluszkowce. Pogoda była też jedną z przyczyn nieco gorszej frekwencji niż się początkowo spodziewaliśmy – no cóż, ale tak to już bywa w naszym klimacie. Przyjechali ludzie z całej Polski: z Warszawy, Krakowa, Zakopanego, Nowego Sącza – co prawda było nas w sumie tylko sześciu, lecz sądzę że można już mówić o ogólnopolskim wymiarze tej imprezy :-)

 

Piotrek Gąsiorowski zaszczepił w nas zamiłowanie do skoków (Małyszomania ???) i obeszło się bez poważniejszych wypadków. Niestety skocznia o punkcie konstrukcyjnym K=2,5 m, której używaliśmy do naszych prób szybko została zniwelowana do poziomu gleby i musieliśmy się zadowolić zwykłą muldą K=1,5 m :-) A skok ekstremalny z miejscowej stodoły nie doszedł do skutku, gdyż nie byliśmy pewni konsekwencji prawnych jakie Prawo Budowlane przewiduje wobec skoczka w przypadku wywołania szkód (np. oberwanie kilku desek). Tak swoją drogą skoki z dachu w polskich warunkach mogą stanowić doskonały substytut skoków ze skoczni narciarskiej – i tu Krokiew i tu krokiew.

Być może udało się również w czasie spotkania pchnąć nieco do przodu technikę telemarkową (piszę „być może” ponieważ nie jestem pewien, czy ktoś juz tego wcześniej nie wymyślił). Chodzi o zastosowanie pozycji „tele jajo” – narciarz w głębokim przysiadzie siada na pięcie swego buta, dzięki czemu uzyskuje się pozycję wręcz doskonałą aerodynamicznie. Lepszy współczynnik oporu osiąga się jedynie jeżdżąc tzw. „doggy style” (należy klęknąć obydwoma kolanami na nartach i schować się za dziobami swoich nart). Jednak „tele jajo” jest niewątpliwie znacznie bardziej stabilne od „doggy”. Dzięki pozycji „tele jajo” można uzyskiwać duże prędkości w jeździe na wprost lub w ogóle poruszać się do przodu, gdy ma się silny przeciwny wiatr (jak to było w niedzielę w Kluszkowcach).

Poza tym, zgodnie z przypuszczeniami jazda „stadna” telemarkiem sprawia znacznie więcej frajdy niż indywidualna walka ze stokiem. Nasza grupa została zauważona na stoku i spotykaliśmy się nawet z wyrazami sympatii zwłaszcza ze strony starszych narciarzy, którzy telemarkiem jeździli w nieco odleglejszych czasach.

Najcenniejsza w tym wszystkim była jednak możliwość poznania ludzi, którzy dzielą wspólne pasje: góry, narty i telemark. I w tym tkwi sens organizowania tego typu spotkań.

Autor: Wojciech Rogowski

Przekaż dalej!